Ciemne twory
Po kapturem w kolorze bieli nie kryło się nic. Próbowali dojrzeć twarz,
zarys ust skrawek nosa czy ułamek policzków śniadych świadczących o tym, że był
to człowiek. Nic, tylko głęboka czerń, która nie miała końca.
Przestrzenną białą salę wypełniało jasne, wręcz
nienaturalnie białe światło, które spływało z sufitu wyłożonego czystymi,
połyskującymi lustrami. W prostokątnych zwierciadłach odbijały się drobne
sylwetki uczniów siedzących w ciszy w szeregach stalowych ław, skupieni nad
czymś, w co wpatrywali się bez najmniejszego drgnięcia mięśni. Jak kukiełki
stworzone na wzór człowieka, usadzone na krześle z głowami skierowanymi w jedną
stronę, z uwagą staranie wyrytą na niewinnych buziach.
Na wprost dziecięcych twarzy stała ich
rówieśniczka o włosach upiętych w starannego koka, jak wszystkie dziewczęta w
tej sali zwykły nosić. Trzymała przed sobą zapisaną po sam koniec kartkę i
tylko zerkała na kobietę stojącą obok w oczekiwaniu sygnał pozwalający na
przedstawienia przygotowanej mowy. Ponieważ dyscyplina miała tutaj ogromne
znaczenie od najmłodszych lat uczono nowe pokolenia posłuszeństwa wobec
starszych, szacunku do nich i poniekąd strachu przed karą, jaką mogli zadać bez
względu, czy byli rodzicami źle zachowującego się dziecka, czy tylko osobami
obserwującymi z boku.
Kobieta odłożyła długopis na bok i
zamknąwszy grubą księgę przeniosła spojrzenie na dziecko. Okulary, które od
dłuższego czasu ciążyły jej na wąskim, spiczastym nosie zdjęła i chociaż postać
dziewczynki wyraźnie się zamazała, nie dała poznać po sobie dyskomfortu, jaki
towarzyszył jej w tym momencie. Gestem ręki wyraziła zgodę na rozpoczęcie
przemowy.
W Sali zapadła głęboka cisza, cisza bardziej
dotkliwa niż przed paroma chwilami. na twarzach uczniów pojawił się strach.
Jedno drgnięcie mogło zwiastować dotkliwy ból.
- Mówiono o nich ciemne twory – zaczęła dosyć tajemniczo. Ton
dziewczynki był nadzwyczaj poważny, można rzecz, że nienaturalny jak na
zaledwie dwunastoletnie dziecko, które myśleć powinno o zabawie, a zajmowało
się tematami zakrawającymi o okultyzm i trudne zagadnienia nauki. – Wszystko
miało swój początek ponad czterysta lat temu przed wydarzeniami z wielkiej
wojny przeciwko nieznanym wrogom, która doprowadziła do upadku poprzedniego
ładu znanego nam dziś z pamiątek po zamierzchłej cywilizacji.
Początkowo sądzono, że wytworzenie niewielkiej ilości
antymaterii nie zdziała zła. Tak też się stało, kiedy udało się odtworzyć to,
co dzieje się na niebie i stwierdzono, że jest to stabilne. Małe czarne dziury,
chociaż nadal pełne tajemnic, stały się dostępne dla ludzkości, tak bliskie,
zaledwie na wyciągniecie ręki, ale nikt nie podejrzewał, że przyniosą ze sobą
coś jeszcze.
Kto mógł przewidzieć, że za antymaterią przyjdzie
martwa materia, to co później nazwano nieznanym wrogiem, czego nie widziano za
dnia ani gołym okiem. Ciemne twory zamieszkiwały w ludziach, ale potrafiły
działać same jako martwa materia w anty materii. Rozpacz, upadek i niewiedza.
Poprzednia era nie poradziła sobie z wyzwaniem, z zagrożeniem, które sama
stworzyła. Głodne stworzenia żądne były zemsty, żądne mordu, smutki i strachu
jaki towarzyszył ludziom przy kontaktach z nimi.
Dłuższe obcowanie z ciemnymi tworami prowadzało do
całkowitego owładnięcia człowieka, do opętania umysłu i zniewolenia, tak że
ludzie przestawali być sobą. Stali się zatem celem, jedynym, który był
widziany, z którym armie świata mogły walczyć. Zapanował chaos, kiedy zaufanie
drugiej osobie graniczyło z cudem, a śmierć otaczała każdego, całe życie
zmieniło swój bieg. Nastał koniec, nie było szans na powrót do normalności.
Realne stało się zagrożenie ataku atomowego. Wybuchy następowały
niekontrolowanie na obszarach najbardziej zaludnionych, gdzie upatrywano się
źródła największego wysięku ciemnych tworów. Doprowadziło to do wyniszczenia
populacji ludzi, zwierząt wielu roślin. Wymarła na zawsze większość flory i
fauny pozostawiają ziemie jałową.
Do dziś istnieją miejsca skażone przez ciemne
twory i promieniowanie wywołane bronią jądrową. Naszą jedyną nadzieją stały się
miasta odgrodzone od zła czającego się za murami.
- Dlatego ważna jest dyscyplina – oznajmiła kobieta, gdy
dziewczyna zajęła swoje miejsce w pierwszym rzędzie. – Za błędy naszych
przodków przyszło nam słoni zapłacić. To, co kryje się za murami naszego miasta
nie należy już do nas. Utraciliśmy to bezpowrotnie przez chęć zapanowania nad
zjawiskami, które powinny pozostać odległe naszym pragnieniom. Tak się nie
stało, bowiem tamtej cywilizacji obca była ogłada i dyscyplina.
Świat za murami nie może was interesować. Macie
być wierni wyznaniom i prawom, które stworzone zostały, aby żadna tragedia nie
zniszczyła porządku, jaki utworzyliśmy wspólnymi siłami, wyrzekając się
ludzkich słabości; jak chciwość, pycha i ciekawość. Ta prezentacja miała na
celu uświadomić was, jak złą rzecz uczyniła Majuna pragnąć dojrzeć, co dzieje
się poza granicami naszej utopii. Za sprawą Ercilii przybliżona została
historia, która skutecznie powinna odstraszyć was od przejawiania trzech
najgorszych cech ludzi karanych przez nas jak najgorsze zbrodnie. Ercillio,
twoje zasługi dla klasy są godne uznania.
- Dziękuję, madame Agota – odpowiedziała uprzejmie dziewczynka
o kasztanowych włosach, której uśmiech wskazywał, że nie była dobrą
przyjaciółką dla innych. Wyraźna premedytacja tkwiła w jej spojrzeniu niby
niewinne wpatrzonym w postać nauczycielki. – Uczyniłam to z ogromną
przyjemnością.
Większość osób milczała, nie popierając
postępowania Ercillii, nie rozumiejąc dlaczego nie interesowało ją to, co kryło
się za murem. Dziwili się, że utraciła całkowicie ciekawość tę dziecięcą i
niewinną, za którą nie powinni być karani, jak Majuna nieobecna dziś na lekcji.
Czuli się osaczeni przez myśli i doktryny prawa sprzeczne i mieszające im w
głowach jeszcze nieopornych na takie działania. Milczeli, bo każde ich słowo
uznane mogło być za przejaw młodzieńczego buntu. Milczeli w obawie przed
bolesną karą, i mimo iż nadal byli dziećmi zdawali sobie sprawę z powagi
sytuacji i tego, jak szybko odebrano im beztroskę.
- Dokąd zabraliście Majunę? – odezwał się chłopiec wpatrzony w
blat chłodnego stalowego stołu, aby uniknąć kontaktu wzrokowego z osoba
wywołującą w niego chorobliwy lęk.
Obawiał się o przyjaciółkę, z którą od
początku dzielił to miejsce w czwartym rzędzie. Obwiniał się za to, że nie
poszedł tam z nią, jak go prosiła i nie zabrał całej winy na siebie. Wiedział,
że teraz dzieliłby z nią miejsce w pociągu i razem zmierzaliby do, któregoś z
oddalonych miast wspólnie pomagając sobie w przykrych chwilach. Teraz
dziewczynka była sama, on również czuł się porzucony, chociaż wiele osób
utrzymywało się w podobnym stanie umysłu, co on, ta myśl go nie pocieszała. Nie
wtedy, kiedy Majuny nie było obok.
Madame Agota, jak kazała zwracać się do siebie,
długo wpatrywała się w postać dziecka nim cokolwiek wydusiła z zaciśniętych
ust. Piorunujące spojrzenie kobiety sugerować mogło niezadowolenie, z którym
długo się zmagała. Jednakże skrucha chłopca wyrażona opuszczoną głową sprawiła,
że Madame Agota z łaską odpowiedziała na pytanie.
- Do Domu Mores, gdzie przez najbliższy rok uczyć ją będą
subordynacji – oznajmiła z uśmiechem na twarzy, a słodki głos przesycony był
jadem. Kobieta nie tolerowała łamania praw stąd to narastające w niej
zadowolenie, że młoda Majuna została ukarana w najgorszy z możliwych sposobów.
– Gdzie nauczy się, że ze światem, który ciemne twory naznaczyły nie można się
bratać. A teraz wstańcie i pokażcie swój szacunek i uznanie wobec systemu
Wiązkowych Miast.
- My, mieszkańcy Golem Toronya, wyrażamy zachwyt wobec władz,
które sprawiają nad nami pieczę. Oddajemy w wasze ręce życie nasze, które
splamione zostało chciwością, ciekawością i pychą przodków. Jesteśmy dumni z
bycia mieszkańcami wiązkowych miast i poprzysięgamy przestrzegać praw nawet za
cenę walk z tymi, którzy łamią zasady utworzone dla naszego dobra, nawet za
cenę ukarania najbliższych, których nie poprzemy w tych działaniach. Dozgonnie
oddani zawsze prawo przestrzegać będziemy.
Dzieci wysoko uniosły głowy, patrząc na wprost,
gdzie nad tablicą w ramie z kryształu widniał zmieniający się obraz, pokazujący
zamożnych ludzi w drogich zdobionych szatach. To władcy jacy niegdyś sprawowali
rządy w Golem Toronya, których czcili jak bogów, do których wręcz kazano im się
modlić. I chociaż twarze ich i odzienie przejawiały dwie najgorsze ludzie cechy
chciwości i pychy, nadal wmawiano im, że są wzorem najpiękniejszych cnót.
Głosy dzieci zlały się w jeden
chóralny dźwięk wygłaszający puste słowa, brzmiące nienaturalnie, jakby
wypowiadane były przez przygotowane do tego lalki. Stali nieruchomo po
skończonej mowie do czasu, gdy pomieszczenie zaczęło się trząść. Lustra
przymocowane do sufitu wydawały charakterystyczne odgłosy, sugerując umysłom znajdujących
się pod nimi dzieci, że zaraz mogą spaść. Jednakże one stały posłusznie w
rzędach ław, gdzie każdy miał swoje wyznaczone miejsce, obserwując uważnie to
co się działo wokół z nieukrywanym strachem blado zarysowanym na licach.
- To dzieję się na zewnątrz! –
Zagrzmiał groźnie głos madame Agota. Palcem wskazała do góry na lustra, w
których oprócz sylwetek zgromadzonych tutaj uczniów przemykały dziwne cienie,
pokracznych ludzi. – Ciemne twory nie zniknęły od tak, nadal chcąc zabrać to co
jeszcze żyje! Próbują przedostać się przez nasze mury obronne i pole siłowe
przeciwko antymaterii i martwej materii, które są sprawką całego naszego
nieszczęścia! Zobaczcie, czy to chcielibyście zobaczyć za murami miasta, te
monstra chodzące przy was?
- Nie – odpowiedzieli wspólnie,
wpatrując się w powyginane ciała, stojące tak blisko ich lustrzanych odbić i
szepczące im coś do ucha, czego nie słyszeli, bowiem ciemnych tworów nie było
wewnątrz sali. To nie sprawiło, że odetchnęli z ulgą.
***
Do miasta prowadzą złote tory, to nimi
przyjechałam kiedyś, gdy złamałam zasady, pragnąc stłamsić w sobie ciekawość.
Wstydziłam się tego wówczas bardzo, ale nie mogłam sobie poradzić z tym, co
działo się w mojej głowie. Szukałam więc sposobu, aby załagodzić to palące
uczucie i nieustannie napływające myśli. W pociągu bez okien czułam strach
przed wizją, że już nigdy nie wrócę do domu, że nie zobaczę rodziców,
próbujących umilić mi dzieciństwo jak tylko mogli, że nie zobaczę nigdy
przyjaciół z czwartego rzędu ław. Bałam się o nich, bo towarzyszyły mi
przerysowane wyobrażenie, że przez moje zachcianki ktoś mógł się na nich
zemścić, zrobić im krzywdę za moja zwykłą dziecięcą ciekawość.
Z miasta wychodzą czarne tory skierowane w cztery
strony świata, w najdalsze pustkowia, które nie powinny być zamieszkałe. Tak
przynajmniej nas uczono, że za murami miast nie ma nic poza ziemią skażoną
przez ciemne twory. Jednak raz na jakiś czas zmierza do nas pociąg, sunąć po
czarnych torach i zatrzymując się na stacji jakiej jeszcze nie widziałam od
czasu przybycia tutaj. Zazwyczaj odjeżdża w tym samym dniu, w tę samą stronę na
dalekie pustkowia, a każdy zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Owiane
jest to tajemnicą i nikt nie interesuje się tym zbytnio, oprócz mojej osoby. Ta
silna ciekawość nie przeminęła, Dom Mores nie nauczył mnie, jak się przed tym
bronić i być dobrą dziewczyną z Wiązkowych Miast, która przestrzega wszystkich
zasad. Wręcz przeciwnie, nauczyłam się cenić w sobie tę negatywną cechę. To ona
czyni mnie wyjątkową.
___
Prolog już za mną. Ciężko jakoś pisało mi się ten wstęp, ponieważ nie wiedziałam co zawrzeć w tym krótkim wprowadzeniu do opowiadania. Wyszło, co wyszło i nie jest mi z tym źle. wprowadziłam wszystkie elementy, jakie powinny pojawić się na samym wstępie. Mam nadzieję, że komukolwiek spodoba się to, co oferuje na tym blogu ;)